Sto pierwszych kroków cz.1

STO PIERWSZYCH KROKÓW cz. 1

KROK PIERWSZY
6 kwietnia 2016
Dobrze, zatem zaczynam kompleksową pracę nad samą sobą. Taka praca u podstaw od nowa i na nowo. Podstawowe założenia są dość proste – pozbierać się po tym wszystkim co mnie spotkało i po prostu zacząć żyć. Z rozmachem dorzuciłam jeszcze osiągnięcie wyższego stanowiska, a co mi tam! Brzmi banalnie? Pewnie tak. Cel na coaching został sprecyzowany.
Mój cel.
Nie jest łatwo stanąć przed lustrem bez odbicia przeszłości.
Nie jest łatwo spojrzeć na siebie z boku i w końcu zdecydowanie powiedzieć czego chcę a czego nie. Może dlatego, że nie wiem czego chcę, albo nawet nie to, bo coś tam już wiem mając od dziewięciu lat ten sam kod z przodu czyli zacne 3. Natomiast to co mniej więcej wiem, jest mgliste, niepełne, wygląda trochę jak bohomaz w galerii, nad którym wszyscy przystają i się zachwycają.
Tak, budzę zachwyt niektórych, a reszta przystaje bo tak wypada albo też dlatego, że ktoś ważny nagle się pochylił i zacmokał z zachwytu. Tylko gdzie w tym ja i ile mnie w tym? Pobijana przez życiowe zawieruchy, które wywołałam na własne życzenie, mniej lub bardziej świadomie. Na czym się skupić?
Rozgrzebać przeszłość, przerobić ją na papkę i przełknąć? Niczym na terapii dla przypadków średnio-beznadziejnych? Czy też odpuścić ją całkowicie i iść do przodu? A gdyby tak wszystko jakoś sprytnie zbalansować? No, nie lada wyzwanie. Złoty środek, tylko gdzie on do cholery jest? W tej drodze do siebie, dostałam na początek spis pytań do odpowiedzi, pytań które uwierają jak za ciasne piękne włoskie buty. Ale, że takie piękne i że zainwestowane środki już zostały, to trzeba się jakoś z tym zmierzyć.
O mało nie poległam już na pierwszym prostym zadaniu – moje mocne strony. Tak, wiem, wszyscy idąc na rozmowy o pracę mamy to opracowane do perfekcji, potrafimy mówić o tym jacy jesteśmy wspaniali, potrafimy też opowiedzieć o naszych porażkach i pięknie błysnąć mądrymi wnioskami. Na ile się sprzedajemy a na ile jesteśmy tacy jak mówimy o sobie? Tą lekcję już odrobiłam i polecam wszystkim – powiedzieć prawdę. Głupia jestem? No, może nie tak do końca. Dwie prace wstecz kłamałam, potrzebowałam pieniędzy bo kredyt, bo coś się w życiu nie udało i długi zostały, bo fatalne filmowe zauroczenie… Efekt – z obu wyleciałam. Tak, zwolnili mnie!
A więc jaka jestem?
Lampka wina w dłoni dobrze robi i odwagi jakoś więcej, więc śmiało zakreślam – silna, empatyczna, zorganizowana, spostrzegawcza, ciepła… Dobra, nie będę więcej Was zanudzać, reszta i tak pewnie wyjdzie w praniu. Pierwszy krok zrobiony. Tylko pod całą piękną listą z której miałam wybrać stoją pytanka… złośliwe jak drobny druk na dole wszystkich diabelnych bankowych umów. Skąd wiesz, że je masz? To takie na lekkie śniadanko – naprawdę wybrałam najprostsze spośród wszystkich! No, wiem, że je mam i basta! Wiem. Ale skąd? Aha, że taki haczyk, na ile jestem świadoma siebie a na ile zaglądam w oczy innych i tam doszukuję się odpowiedzi? Pewnie tak. Jako, że mierzę się sama ze sobą sprawiedliwie podzieliłam trochę z samej siebie, bo przecież już trochę wiosen stąpam po tej ziemi, a trochę z tego co inni mówią. Taka prawda, nie chce być inaczej. Kolejnych grzebiących w emocjach już Wam oszczędzę. Bolało? Pewnie, że tak! Jak u złośliwego dentysty na leczeniu kanałowym bez znieczulenia. Co dostałam? Zatrzymałam się na dłuższy moment, parę wieczorów. Trochę popłakałam, trochę się pokrzepiłam. Drugi krok za mną. Ile chcę ich zrobić? A ze sto! Pewnie tyle będzie mi potrzebne. Ile razy przejdę zwycięsko? Ile razy upadnę? I czy bardzo znowu będzie boleć? W przeszłości też bolało, ale chyba tak lepiej, niż wieść życie na kanapie z pilotem w ręku i butelką wina na stole. Na dobicie dodam, że samotnie. Ale żeby pierwszych słów nie kończyć na smutasa to powiem Wam, że dzisiaj życie jest ładniejsze – wiosna w końcu wybiła zza chmur i z ziemi, więc energii i tchu w piersi jest mnóstwo. A pierś z obfitym FF jest w stanie pomieścić całkiem, całkiem sporo.